Dodaję wam dwójeczkę
;)
Rozdział taki sobie mi
wyszedł ;//
Mam nadzieję, że chociaż
wam się podoba ;)
PS- A jak podoba wam się
nowy wygląd? Może coś zmienić??
Pełne blasku słońce,
dużo drzew, polana przepełniona najróżniejszymi rodzajami
kwiatów i Louis. Stał pośrodku polany wpatrując się w
piękne kwiaty. Przysiadł na nogach, by lepiej się przyjrzeć
rośliną. Wtedy ujrzał chłopaka. Wysoki blondyn o brązowych
oczach. Wyciągnął dłoń w kierunku Louisa, a ten złapał ją i
podciągnął się.
- Witaj Louis –
powiedział anielskim głosem nieznajomy
- Cześć – uśmiechnął
się lekko Tomlinson
- Wiesz co mnie tu
sprowadza?
- Nie mam zielonego
pojęcia – zachichotał
- Lou – złapał go za
ramię – bądź poważny. Kojarzysz może wycieczkę do Londynu w
1999?
- Oczywiście! Jak
mógłbym zapomnieć!
- Poznałeś wtedy wielu
wspaniałych ludzi, nieprawdaż?
- A i owszem. Świetnie
się z nimi bawiłem. A szczególnie z... - Lou chwycił się
za głowę – prawdopodobnie miał na imię Harry.
Blondyn uśmiechnął się
nieznacznie
- Louis, posłuchaj mnie
teraz uważnie. – zaczął – Kilka miesięcy po tym jak
wyjechałeś z Londynu Harry ciężko zachorował. Nikt nie
wiedział co mu dolega i jak go wyleczyć. W rezultacie zmarł.
Louisa przeszedł bardzo
nie przyjemy i smutny dreszcz.
- Ale.. - kontynuował
nieznajomy – przed śmiercią miał jedno niespełnione marzenie i
ja postanowiłem je spełnić.
- Nic nie rozumiem –
kiwnął przecząco głową Lou
Mężczyzna uśmiechnął
się sarkastycznie
- Jakbyś na wstępie
zauważył jesteśmy w śnie i TUTAJ NICZEGO NIE DA SIĘ ZROZUMIEĆ.
- A w ogóle kim
ty jesteś?
- Nazywam się Oscar
Ray. Magik, wróżbita itp. itd. Ale mniejsza z tym. Mamy mało
czasu.- jego twarz spoważniała - Louisie Williamie Tomlinsonie,
nadaję ci dar, którzy nasi przodkowie wykorzystywali w
dobrym celu. Będziesz mógł rozmawiać z duchami i istotami
nieczłowieczymi – powiedział trzymając dłoń na jego ramieniu.
Słońce skryło się za
ciemnymi chmurami, z których niedługo potem zaczął padać
ulewny deszcz. Co kilkanaście sekund można było usłyszeć gdzieś
w oddali grzmienia.
- Odszukaj Harrego!
Pomóż mu! - krzyknął, a Louis się obudził
Był
przestraszony. Czy to tylko wytwór jego chorej wyobraźni czy
to wszystko jednak jest prawdą? Nie chcąc zastanawiać się dłużej,
Lou chwycił za laptopa i wystukał nazwisko owego Magika do
przeglądarki.
„Polecam
usługi pana Oscara! ~Anabelle”
„Oscar,
dzięki tobie odnalazłam mojego męża! ~Hilary”
„Mam
kontakt ze swoim zmarłym dzieckiem. To zasługa Oscara. Wykorzystuje
swój dar i pomaga innym odzyskać szczęście ~Hannah”
Louis,
kurwa, Tomlinson. To prawda. Teraz możesz rozmawiać z duchami. Jak
to chujowo brzmi – powiedział
sam do siebie
Została również sprawa z owym Harrym. Louis sięgnął po
pudełko ze zdjęciami. Znalazł stare już zdjęcie z wycieczki do
Londynu, rocznik '99. Spojrzał na siebie, gnojek, nic więcej
tylko gnojek. Trzymał za rękę chłopca. Miał on kręcone,
brązowe włosy i zniewalający uśmiech. Miał na sobie obcisłe
szorty i niedbale zarzuconą marynarkę. Tak, to on. Odwrócił
zdjęcie, gdzie ujrzał napis:
Best
Friends Forever
Louis
Tomlinson & Harry Styles
Na samą myśl o tym, Louisowi chciało się płakać. Nie dotrzymał
obietnicy, a teraz było za późno by wszystko naprawić.
Louis on odszedł. Tak, nie dało się zaprzeczyć, że nie
było go w świecie żywych. Dlatego chciał mu się odwdzięczyć,
za tą wspaniale spędzoną cząstkę jego dzieciństwa i pragnął
spełnić jego marzenie. Wystukał jego nazwisko w przeglądarce i
jedyne co ujrzał to klepsydra.
Ś.P. Harry Styles
ur. 1 lutego 1994
zm. 24 grudnia 1999
Pogrzebany na głównym cmentarzu w Holmes Chapel.
Wieczny
odpoczynek racz dać mu panie...
To przekraczało psychikę Louisa. On był jego bratem. To z nim
bawił się każdego dnia spędzonego w Londynie. Tylko jemu pokazał
swoją kolekcję kulek. Tylko w nim miał oparcie i tylko jemu mógł
ufać. TYLKO, że on już nie żył. No i co ja mam zrobić? -
myślał Louis