poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 2


Dodaję wam dwójeczkę ;)
Rozdział taki sobie mi wyszedł ;//
Mam nadzieję, że chociaż wam się podoba ;)
PS- A jak podoba wam się nowy wygląd? Może coś zmienić??


Pełne blasku słońce, dużo drzew, polana przepełniona najróżniejszymi rodzajami kwiatów i Louis. Stał pośrodku polany wpatrując się w piękne kwiaty. Przysiadł na nogach, by lepiej się przyjrzeć rośliną. Wtedy ujrzał chłopaka. Wysoki blondyn o brązowych oczach. Wyciągnął dłoń w kierunku Louisa, a ten złapał ją i podciągnął się.
    - Witaj Louis – powiedział anielskim głosem nieznajomy
    - Cześć – uśmiechnął się lekko Tomlinson
    - Wiesz co mnie tu sprowadza?
    - Nie mam zielonego pojęcia – zachichotał
    - Lou – złapał go za ramię – bądź poważny. Kojarzysz może wycieczkę do Londynu w 1999?
    - Oczywiście! Jak mógłbym zapomnieć!
    - Poznałeś wtedy wielu wspaniałych ludzi, nieprawdaż?
    - A i owszem. Świetnie się z nimi bawiłem. A szczególnie z... - Lou chwycił się za głowę – prawdopodobnie miał na imię Harry.
Blondyn uśmiechnął się nieznacznie
    - Louis, posłuchaj mnie teraz uważnie. – zaczął – Kilka miesięcy po tym jak wyjechałeś z Londynu Harry ciężko zachorował. Nikt nie wiedział co mu dolega i jak go wyleczyć. W rezultacie zmarł.
Louisa przeszedł bardzo nie przyjemy i smutny dreszcz.
    - Ale.. - kontynuował nieznajomy – przed śmiercią miał jedno niespełnione marzenie i ja postanowiłem je spełnić.
    - Nic nie rozumiem – kiwnął przecząco głową Lou
Mężczyzna uśmiechnął się sarkastycznie
    - Jakbyś na wstępie zauważył jesteśmy w śnie i TUTAJ NICZEGO NIE DA SIĘ ZROZUMIEĆ.
    - A w ogóle kim ty jesteś?
    - Nazywam się Oscar Ray. Magik, wróżbita itp. itd. Ale mniejsza z tym. Mamy mało czasu.- jego twarz spoważniała - Louisie Williamie Tomlinsonie, nadaję ci dar, którzy nasi przodkowie wykorzystywali w dobrym celu. Będziesz mógł rozmawiać z duchami i istotami nieczłowieczymi – powiedział trzymając dłoń na jego ramieniu.
Słońce skryło się za ciemnymi chmurami, z których niedługo potem zaczął padać ulewny deszcz. Co kilkanaście sekund można było usłyszeć gdzieś w oddali grzmienia.
    - Odszukaj Harrego! Pomóż mu! - krzyknął, a Louis się obudził

Był przestraszony. Czy to tylko wytwór jego chorej wyobraźni czy to wszystko jednak jest prawdą? Nie chcąc zastanawiać się dłużej, Lou chwycił za laptopa i wystukał nazwisko owego Magika do przeglądarki.

„Polecam usługi pana Oscara! ~Anabelle”

„Oscar, dzięki tobie odnalazłam mojego męża! ~Hilary”

„Mam kontakt ze swoim zmarłym dzieckiem. To zasługa Oscara. Wykorzystuje swój dar i pomaga innym odzyskać szczęście ~Hannah”

Louis, kurwa, Tomlinson. To prawda. Teraz możesz rozmawiać z duchami. Jak to chujowo brzmi – powiedział sam do siebie

Została również sprawa z owym Harrym. Louis sięgnął po pudełko ze zdjęciami. Znalazł stare już zdjęcie z wycieczki do Londynu, rocznik '99. Spojrzał na siebie, gnojek, nic więcej tylko gnojek. Trzymał za rękę chłopca. Miał on kręcone, brązowe włosy i zniewalający uśmiech. Miał na sobie obcisłe szorty i niedbale zarzuconą marynarkę. Tak, to on. Odwrócił zdjęcie, gdzie ujrzał napis:

Best Friends Forever

Louis Tomlinson & Harry Styles

Na samą myśl o tym, Louisowi chciało się płakać. Nie dotrzymał obietnicy, a teraz było za późno by wszystko naprawić. Louis on odszedł. Tak, nie dało się zaprzeczyć, że nie było go w świecie żywych. Dlatego chciał mu się odwdzięczyć, za tą wspaniale spędzoną cząstkę jego dzieciństwa i pragnął spełnić jego marzenie. Wystukał jego nazwisko w przeglądarce i jedyne co ujrzał to klepsydra.
Ś.P. Harry Styles
ur. 1 lutego 1994
zm. 24 grudnia 1999
Pogrzebany na głównym cmentarzu w Holmes Chapel.
Wieczny odpoczynek racz dać mu panie...

To przekraczało psychikę Louisa. On był jego bratem. To z nim bawił się każdego dnia spędzonego w Londynie. Tylko jemu pokazał swoją kolekcję kulek. Tylko w nim miał oparcie i tylko jemu mógł ufać. TYLKO, że on już nie żył. No i co ja mam zrobić? - myślał Louis